wtorek, 14 maja 2019

Moje ulubione miejsce w Chorwacji! - Metković - Delta Neretwy



Za oknem robi się coraz ładniej, a wiosenne powietrze przypomina mi o czasie kiedy największym zmartwieniem nie była zimowa szarówka, która zniechęca do zrobienia czegokolwiek. Wiosna w Polsce to z całą pewnością cudowny czas, ale nie mogę przestać myśleć o tym, jak może wyglądać teraz w miejscach, które odwiedziłam zeszłego lata.


I tym magicznym sposobem wracam do Chorwacji, do miejsca, które wspominam najczęściej, najlepiej. Powolna podróż samochodem ma to do siebie, że jadąc możemy jednocześnie poznawać nieco mniej znane rejony świata, niekoniecznie będące na pierwszych stronach wyszukiwarek z ofertami na wakacje. Taki styl podróżowania trafia do mnie najbardziej. Tym razem okazał się to strzał w dziesiątkę.

właśnie sprawdziłam i pogoda jest całkiem podobna jak u nas. Chorwacka deszczowa wiosna. Zaglądając tu latem - same 'słoneczka' i temperatura 30-35 stopni. Trzeba się odpowiednio przygotować do takiej wyprawy.


A zatem zabieram Was do miejscowości Metković, położonej w delcie rzeki Neretwa. Z Neretwą spotkaliśmy się już wcześniej, w Bośni, oglądając  jej górski, nieco dziki charakter. Z całą pewnością krajobraz różnił się od tego jaki zobaczyliśmy później w Chorwacji.

Droga przez Bośnię. Potrafi być malownicza, niebezpieczna i ekscytująca...ale to paru godzinach takiej przeprawy pozostaje tylko zmęczenie i ból głowy. No cóż...jak ma być dobrze, to musi być ciężko.


Jak wygląda więc sam region Doliny Neretwy? Cu-do-wnie! Po tej długiej, całodziennej przeprawie przez bośniackie góry, zobaczenie  płaskiego fragmentu naszej planety, gdzie rosną cytrusy, a na plaży jest prawie jak nad Bałtykiem (ino parawanów brak) było jak odnalezienie świętego Graala, albo coś lepszego. Nasze nieprzyzwyczajone do górskich wypraw głowy doczekały się wreszcie zasłużonego odpoczynku.


Tymczasem, przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych dolin polnych, do tych łąk zielonych,

Szeroko nad błękitną Neretwą rozciągnionych;

Do tych pól malowanych mandarynem rozmaitem,
Wyzłacanych cytryną, posrebrzanych żytem



Jak pisał poeta.
Ale z tym żytem to nie jestem pewna co miał na myśli...


źródło: metkovic.hr


Jak zapewne doskonale wiecie (albo właśnie się dowiadujecie), Dalmacja to takie miejsce gdzie góry spotykają się z morzem, i właśnie w Metković widać to znakomicie. Siedząc na plaży możemy podziwiać dość pokaźnych rozmiarów masywy górskie. Należy pamiętać, że takie góry (tak czysto geologicznie to nie są bardzo wysokie, ale, ale...) także potrafią być niebezpieczne i przed każdą wycieczką należy się odpowiednio przygotować. W czerwcu zeszłego roku krajowe media obiegły informacje o polskich turystach, którzy postanowili wybrać się na taką wycieczkę...w klapkach. Oczywiście potrzebna była interwencja służb ratunkowych. No cóż...tam gdzie diabeł nie może...KLIK (jeden z artykułów na ten temat)

Tam Polaka pośle!


 Parę kilometrów po przekroczeniu granicy docieramy do naszej bazy i miejsca, które prawdopodobnie na lata zapadnie nam w pamięci - Villa Neretva. I tutaj notuję swoją pierwszą wpadkę... z resztą sami zobaczcie. Jestem ciekawa czy zauważycie co jest nie tak z tym o czym mówię.

Po prostu media kłamią ;)


Droga przez bośniackie góry i temperatura około 35 stopni zmęczyła nas do tego stopnia, że wyglądaliśmy jak zwiędłe liście. Jak się okazuje nawet klimatyzacja nie jest w stanie w całkowitym stopniu zneutralizować obciążenia wynikającego ze zmiany klimatu, który dla nas - ludzi północy - jest dość trudny w odbiorze.



Jednak przyjazd do Metković od samego początku całkowicie rozpromienił nasze twarze. Przywitani przez panów pracujących w restauracji, ubranych w lokalne stroje, przygrywających lokale piosenki, poczęstowani niezwykle mocną i aromatyczną nalewką...czego można chcieć więcej. Niestety, praktycznie cały wieczór regenerowaliśmy siły po nie aż tak długiej, ale bardzo intensywnej podróży, tak więc zwiedzanie i podziwianie uroków Doliny Neretwy i wybrzeża Dalmacji zostawiliśmy sobie na kolejne 2 dni. Ehhh, naleweczka....





To może trochę zabrzmi trochę przykro w stosunku do miejsc, które odwiedziłam podczas tych wakacji wcześniej (i później w sumie też!), ale dopiero nad Neretwą poczułam, że odpoczywam i jestem na wakacjach. Za tutejszy chleb, wypiekany na miejscu dałabym swoją rękę i połowę królestwa!

Arbuzy to czysta poezja!!!

Nad zadowoleniem klientów czuwa sam szef, pan Pavo. Ten niezwykle sympatyczny człowiek, który pilnuje, żeby dosłownie każdy jego gość wyjechał z Metković zadowolony. To daje zupełnie inne odczucia - w dużych korporacyjnych hotelach nie ma szans na bliższe poznanie lokalnych mieszkańców, a tutaj proszę - Voila! Prawdziwie rodzinna atmosfera.

Pan Pavo z ekipą wystąpił u Roberta Makłowicza! Tutaj można to zobaczyć.



Tutaj nie musimy się spieszyć. Jedziemy więc zobaczyć morze...morze, morze nasze morze!
Woda jest gorąca! Do tego piaszczysta plaża, co przecież w Chorwacji nie zdarza się prawie nigdy...odpoczywamy tak więc około 3 godzin i jak się okaże później, dość intensywnie opalamy swoje blade cielska. Czerwone twarze, czerwone ręce, czerwone wszystko....aauuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!

Tutaj spod okulara, spogląda na Was Magda Szara.
 Jeszcze tego nie wie
że skóra swędzieć będzie.
Pod strojem jasna
z wierzchu kolorowa
prawdziwa Polska dziewczyna, biało-czerwona.


Popołudnie pierwszego dnia spędzamy w Metković. To całkiem ładne, niezbyt wielkie miasteczko. O tej porze roku raczej senne i wyludnione. Nadal jest bardzo gorąco w ciągu dnia, tak więc wieczory to dla nas najlepszy czas na spacery.

Panorama Metković,  źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Metkovi%C4%87


Na kolację wracamy do naszych ukochanych gospodarzy. Po raz kolejny utwierdzamy się w tym, że był to znakomity wybór. Jest już ciemno, ale...no właśnie nie wszystko jedno! Największe wrażenie robią na nas owoce, które smakują chyba 10 razy lepiej niż te, które jemy w domu. Mięsko też jest pycha!! Prawdziwą ucztę zakańczamy lokalnym deserkiem. Johannisbeere Brot. Tak określa to pan Pavo, niestety nazwa chorwacka nam ulatuje. Ciasto jest bardzo przyjemne w odbiorze i jak na porzeczkę, która tu niewątpliwie występuje jest bardzo słodkie. Warto spróbować, z resztą jak zawsze kiedy gdzieś jedziemy - staramy się posmakować jakiś lokalnych specjałów. Lekcja Roberta Makłowicza nr 1.

Tam gdzie Magdy żerują!


Nad ranem podejmujemy kolejną ważną decyzję - weźmiemy udział w wycieczce safari po Neretwie i jej kanałach. Pan Pavo zabiera nas na swoją motorówkę i pędzimy między trzcinami, co jest niezwykle ekscytujące i przyprawia o zawrót głowy! Z resztą zobaczcie film:




Dopływamy do domku na rzece, miejsca magicznego! Można tu dopłynąć tylko łódką, dookoła roztaczają się pola mandarynek, dalej góry, a z drugiej strony morze.... Zaklepuję to miejsce na swoje wesele :D Poza naszym wspaniałym kucharzem, materiały na temat tego miejsca robiła także chorwacka telewizja. Może trudno będzie coś zrozumieć, ale zawsze można pooglądać :) To tylko zajawka, 1,5 minuty.





Neretwa i jej kanały to najważniejszy element tutejszego krajobrazu. Rzeka daje im życie i pracę.


Dlaczego bez chwili zastanowienia i jakichkolwiek wątpliwości polecam to miejsce?
Już tłumaczę.

- miejsce jest świetnie położone - zaledwie 5 minut autem na piaszczystą plażę, co w Chorwacji jest dość niecodziennym zdarzeniem.
- nie jest tak oblegane przez turystów jak Omis czy Dubrovnik - tutaj można naprawdę odpocząć.
- jako baza wypadowa - a miejsc w okolicy do zobaczenia jest naprawdę dużo! do tego można skoczyć do Bośni (np. do Mostaru, albo do Medjugorje).
- no właśnie - tak naprawdę pomimo tego, że jest spokojnie, to zarówno do Dubrownika, do Mostaru czy na Riwierę Makarską jest stosunkowo blisko - do każdego z tych miejsc najwyżej 2 godziny jazdy.
- jedzenie - możemy zjeść tutaj tradycyjne bałkańskie potrawy, które są bardzo smaczne, ale jest tutaj też coś niecodziennego...tak więc są to........zgadniecie?
 Odpowiedź pod kolejnym zdjęciem



Teraz już wiem jakie to owoce. Mandarynki! Będą dojrzałe w październiku. Zbiory tych cytrusów są tutaj wielkim świętem i okazją do imprezowania!

....Żaby i węgorze, które są tutejszym regionalnym przysmakiem. Muszę przyznać - sama nie próbowałam....i żałuję. Podobno smakują trochę jak kurczak w połączeniu z rybą. No nic zostało przynajmniej po co tam wracać! Może następnym razem będę bardziej odważna!

Mój nowy przyjaciel! (w sumie nie wiem co to jest).

Bardzo chciałam zrobić listę TOP 5 miejsc, które zobaczyłam podczas wakacji...ale pewnie 4, albo nawet wszystkie byłyby z Delty Neretwy...tak więc pozostawiam Wam ten wpis. Ten wyjazd pokazał mi jak wiele mam jeszcze do nauki jeżeli chodzi o pokazywanie  ciekawych miejsc. Mam nadzieję, że kolejne wpisy będą jeszcze lepsze i nauczę się wreszcie robić porządne filmy, które trafią na Youtube (chociaż czasu jest, kurde, tak mało!!). Nie chcę jednak nigdy rezygnować z tradycyjnego bloga pisanego (chociaż zewsząd dopływają pogłoski o tym, że ta 'staroświecka' blogosfera umiera, a internauci nie są zainteresowani czytaniem), bo w końcu to coś co przynosi mi największą satysfakcję i pozwala mi wyrazić to co chciałabym przekazać najlepiej jak umiem.

Płyniemy dalej!
Moja ocena 10/10 !

Przydatne linki:
http://neretvanska-kuca.com/ - domek na rzece

http://metkovic.hr/ - strona miasta Metković

http://hotel-restaurant-villa-neretva.hr/pl/home-3/ - strona Villi Neretva, miejsca gdzie spaliśmy - jest dostępna po polsku!

P.S.
Tak już luźno na koniec :
25 maja będzie można spotkać mistrza Makłowicza w Bydgoszczy, mam nadzieję, że uda mi się zdobyć od niego jakieś cenne informacje na temat gotowania!

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.